poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Weekendowooooooo :)

 Kocham weekendy i zawsze czekam na nie z niecierpliwością. Każdy pomyśli, że przecież weekend to ja mam cały czas, bo nie pracuję. Otóż nie. Ja pracuję. Czasem nawet bardzo ciężko. Prowadzenie domu, ogarnięcie Męża i wychowanie jego kopii to nie taka znów prosta sprawa :) Dlatego na weekend czekam z niecierpliwością. Wtedy to mogę pospać trochę dłużej, bo Mąż (ranny ptaszek) zajmuje się Synem, potem w spokoju zjadam śniadanie. Ci co nie mają dzieci, nie doceniają takich błahostek, ja czasem oddałabym wiele, żeby tylko móc pospać jeszcze pół godziny, albo zjeść kanapkę w całości w czasie krótszym niż 15 minut. W weekend mam taką możliwość :)

Sobotni poranek :)


 Ostatni weekend był jeszcze bardziej ekscytujący, bo Rodzice postanowili wywieźć Dziecię do Babci i sami wybrali się na podbój świata. Wielkie słowa, ale dla kogoś, kto od pół roku prawie każdy weekend spędza w domu, taki wypad jest czymś naprawdę wyjątkowym :) I nie oznacza to, że nie Kocham swojego Dziecka, co to to nie. Kocham Go najbardziej we wszechświecie. Ale czasem mam ochotę wyjść do ludzi, pobawić się, poczuć się młodą kobietą. Pobyć sam na sam z Mężem :) :) Tak więc sobotni wieczór jak najbardziej był udany. Rodzice zadowoleni i wystarczy im zabawy na kolejne pół roku ( a przynajmniej do sylwestra ). Dziecko też zadowolone, bo u Babci przespało CAŁĄ NOC :) tzn. zapomniało o conocnym karmieniu o 4:30, które w domu jest normą. Znów Mama zaskoczona.




 W niedzielę wybraliśmy się z Babcią Renatą na grzyby. Grzybów co prawda nie było (znaleźliśmy aż 4!). ale za to jaki był spacer. Kuba był chyba w najwyższym stadium fascynacji. Posadzony u Taty na barana siedział grzecznie, rozglądał się dookoła (a szczególnie pod nogi Taty) i tylko co chwilę wydawał z siebie odgłos zachwytu. Mama się umęczyła, bo musiała pchać spacerówkę po piachu, mchu i innych gałęziach. Ale powiedziałam sobie, że dobrze mi to zrobi, bo pora zrzucić parę kilo :)

Tak Kubuś spacerował :) 

Drzemka przed grzybobraniem.


 Na zakończenie tak pięknego dnia, wybraliśmy się do kawiarni - ciastkarni na ciacho i cappuccino.





 Wieczorem po kąpieli były jeszcze wygłupy z Tatą, które Kubusia tak zmęczyły, że padł zaraz po wypiciu kaszki i .. spał do rana :) Cudowne moje Dziecię :*


środa, 20 sierpnia 2014

Rodzi naturalnie i karmi piersią - "Matka Polka" !!!

 Dziś będzie trochę z innej beczki. Dziś o tym, jak trudno jest być matką w naszym kraju. I nie mówię tutaj o trudach związanych z wychowaniem dziecka. O nie! Chodzi o pogląd panujący (chyba) tylko w Polsce, a dokładnie o postrzeganie matki po tym jak rodziła - naturalnie czy przez cc oraz jak karmi - piersią czy butelką. Od kiedy urodziłam temat ten ciągnie się za mną non stop. Początkowo nie zwracałam na to uwagi, ale ile można ?!
 Za nim zacznę pisać mam prośbę do Ciebie, mój Syneczku. Jeśli kiedykolwiek będziesz czytał tego bloga, dzisiejszy post, proszę Cię pomiń. Matka pisząc go jest niezwykle wzburzona, oburzona i mogą tutaj paść niecenzurowane słowa. Więc Skarbie przejdź dalej ;)


 Każda kobieta zachodząc w ciążę nie jest w pełni świadoma na co się pisze. Już będąc w ciąży słyszymy zewsząd dobre rady na temat porodu, karmienia i wychowania. Oczywiście wtedy zgadzamy się na wszystko potulnie, no bo przecież to takie oczywiste, że urodzimy naturalnie (jak na kochającą matkę przystało), karmić będziemy piersią (bo to takie przyjemne, proste i pokazuje jak bardzo nasze dziecię kochamy), a wychowywać będziemy bez krzyków, nerwów, cierpliwie i z uśmiechem na twarzy (bo przecież takie maleństwo to tylko śpi i je). I piszę to z całkowitą świadomością, na własnym przykładzie. Tak, tak właśnie myślałam jak byłam w ciąży. Do tego dochodziło jeszcze uparte przekonanie, że moje dziecię nie będzie używało pieluszek jednorazowych, a tylko i wyłącznie pieluszki tetrowe, które każdego wieczora będę sumiennie wygotowywać. A jak mi razu pewnego sąsiadka (matka czwórki dzieci) powiedziała, że jeszcze mi się odechce i przeproszę pampersy, to się obraziłam. Bo przecież co ona tam wie? A teraz latam co dwa tygodnie do Biedronki po Dady rozmiar 3 :)
 Dzisiaj, będąc mamą już pół roku, widzę jak głupio wtedy myślałam. Co prawda urodziłam mojego Synka naturalnie i jest to jedna, jedyna rzecz, która zbliża mnie do statusu bycia Matką Polką. Rodziłam 14 godzin!, poród był ciężki i po 12 godzinach krzyczałam, że mają mi zrobić cc. Nie zrobili. Dałam radę i jestem z siebie dumna, ale nie widzę powodu, żeby potępiać przy tym matki, które urodziły swoje dzieci przez cc. A nawet troszkę im zazdroszczę :)
 Karmię mojego Synka MLEKIEM MODYFIKOWANYM (wyrodna ja). Zaraz po porodzie chciałam karmić piersią, próbowałam, ale nie wychodziło.Więc dałam spokój. Bezsensu było męczyć siebie i dziecko, które nie chciało/nie potrafiło pić z matczynej piersi. Ile to razy potem musiałam się tłumaczyć "dlaczego nie karmię piersią? przecież to najlepsze i najzdrowsze dla mojego dziecka?". I wiecie co? Ja głupia, mając łzy w oczach, tłumaczyłam się jak to moje dzieciątko miało problem ze złapaniem sutka i zbyt obfitym wypływem mleka. Tłumaczyłam i tłumaczyłam .. a na koniec i tak słyszałam "co z Ciebie za matka? jak tak można dziecko krzywdzić?" Moje dziecko ma aktualnie sześć miesięcy (trochę ponad) i jak do tej pory (odpukać w niemalowane) ani razu nie był chory. Po za zwykłym katarem, który złapał od starszego kuzynostwa. Rozwija się prawidłowo. Nie jest otyły, waży 8570 gram. Więc, drogie doradczynie, a szczególnie jedna starsza Pani, która najbardziej zapadła mi w pamięć (po jej komentarzach na temat mojego karmienia o mal w depresje popadłam), proszę mi powiedzieć, gdzie ta krzywdą, którą niby mojemu dziecku wyrządzam?!
 Jak wychowuję moje dziecię? Myślę, że najlepiej na świecie. I nie jest to oczywiście to książkowe najlepiej, tylko moje, wyłączne, osobiste najlepiej. Mój Synek jest szczęśliwy, radosny, pogodny i chętny do nauki nowych rzeczy. Gdyby działa mu się jakakolwiek krzywda to był by taki, jaki jest? Raczej nie. Powszechnie uważa się, że jeśli dziecko kiedykolwiek spadło np. z kanapy, tzn. że matka się nim w ogóle nie zajmuje i MOPS powinien się zająć taką matką. Mój Syn spadł z łóżka. Raz, ale spadł. Stałam dosłownie metr od niego i odwróciłam się na sekundę, a on i tak spadł. Jeśli jest na tym świecie matka, której dziecko nigdy nie spadło z czegokolwiek, nie nabiło sobie guza potykając się o cokolwiek, to naprawdę OGROMNE GRATULACJE. Po tym, jak moje dziecię spadło z łóżka i opowiedziałam o tym mojej mamie, usłyszałam, że powinnam na niego bardziej uważać! Jednak kilka dni później przeprosiła. Dlaczego? Bo będąc pod jej opieką Kuba również próbował "latać". Czyli nie tylko matki są wyrodne? Babcie też? Czy po prostu każdemu może się zdarzyć?
 Jestem matką, której czasem brakuje cierpliwości do swojego dziecka. I mam do tego prawo. Bo jak są takie dni, że ciągle wszystko jest źle, kiedy Ty stajesz na głowie, a dziecko i tak płacze, to nie da się nie stracić cierpliwości. Na szczęście ja w takich momentach mogłam liczyć na męża ( dziękuję :* ). Oczywiście miałam potem wyrzuty sumienia, że pomyślałam sobie, że nie chcę mojego dziecka, że mam go dosyć. Ale kto nie miałby dosyć po 2- godzinnym maratonie płaczu? Kocham mojego Synka najbardziej na całym świecie i wiem, że to co myślę w takich momentach, to tylko wyraz mojej czasowej bezsilności, która zaraz minie i znów będę się zachwycać jakiego to mam najwspanialszego i najgrzeczniejszego Syneczka na świecie :)
 Jest jeszcze jeden temat, o którym chciałam koniecznie napisać. Otóż moje dziecko używa chodaka !! (wyrodna ja) Kuba bardzo szybko nauczył się trzymać na własnych nóżkach i nie było mowy o siedzeniu, a co dopiero o leżeniu. Chciał być tylko na nóżkach. Więc zastosowaliśmy chodzik. Moje dziecko jest szczęśliwe, kiedy spędza czas właśnie w tym strasznym potworze. Zarówno ja, jak i czwórka mojego rodzeństwa, uczyliśmy się chodzić w chodakach i żadne z nas nie jest kalekie, krzywe czy też w jakiś inny sposób upośledzone. Więc mam zamiar dalej "robić krzywdę" mojemu Synowi i pozwalać mu spędzać pół godzinny dziennie w chodaku.
 A teraz potępiajcie matkę wyrodną, co to piersią nie karmi i dziecku z pełną pieluchą pozwala latać :) A Wy, świeże mamusie, nie patrzcie na to, co robią i mówią inne mamy, te "bardziej doświadczone". Patrzcie na to, co podpowiada Wam serce, bo to właśnie tam jest wszystko to, co Waszym maleństwom najbardziej potrzebne - Wasza bezgraniczna miłość. Jeśli nie chcecie/nie możecie rodzić naturalnie, nie róbcie tego. Poród przez cesarskie cięcie też moje być wyjątkowym przeżyciem. Jeśli nie chcecie/nie możecie karmić piersią, nie róbcie tego na siłę. Nie pomożecie tym ani sobie, ani maleństwu. A możecie zaszkodzić. Wy będziecie wiecznie sfrustrowane i zmęczone (a to już tylko parę kroków do depresji), a Wasze dziecko będzie głodne. Powodzenia :)



  
                                                                                                                            WYRODNA MATKA :)                                                                                  

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Drugie dziecko ? Poproszę :)

 Na końcu ostatniego wpisu napisałam, że chciałabym mieć jeszcze przynajmniej jedno dziecko. No i jest. Od wczoraj. Córeczka. Co prawda nie moja, ale trochę jakby mojego Męża. A tak dokładnie to Męża chrześnica jest u nas na wakacjach :) Początkowo bałam się jak to będzie z dwójką, ale jest fantastycznie :) Wiktoria jest już dużą dziewczynką ( 7 lat ) i uwielbia zajmować się Kubą. Najchętniej by go przewijała, karmiła a może nawet i kąpała. Na to jej jeszcze nie pozwalam, ale bawiąc się z Kubusiem, zajmuje się nim doskonale. A Kuba jest w nią wpatrzony jak w obrazek. Fascynujący jest taki wiecznie ruszający się różowy obiekt, który robi dużo hałasu i tak fajnie się do niego uśmiecha :)




 Tak więc mam czas, żeby spokojnie usiąść i wypić herbatę. Na prawdę świetna sprawa tak móc po prostu usiąść, wziąć do ręki szklankę z gorącą herbatą i nie musieć rozglądać się, czy za chwilę ów herbata nie wyląduje na głowie mojego dziecka, które akurat w tym momencie ma ochotę na przytulańce i wspina się na mnie. Kuba od wczoraj nie zwraca na mnie uwagi za bardzo. Mogę sobie robić głupie miny i się uśmiechać, Wiktoria robi to lepiej. Czy mi to przeszkadza? Nigdy w życiu ! Integruj się dziecko drogie, a Mama odpocznie :)
 Jeśli kiedykolwiek zdecyduję się na drugie dziecko, to pewnie dopiero jak Kuba będzie miał 7 lat i da radę zająć się siostrą/bratem. Ale ja już wtedy będę stara !! Muszę jeszcze nad tym pomyśleć.

  Dzisiaj krótko i zwięźle, bo niestety moje dziecie jednak ktoś musi przewinąć :) :)



czwartek, 14 sierpnia 2014

O ciąży, czyli wspomnienia, wspomnienia ...

 Zauważyłam, że pisząc tego bloga bardzo mało wspominam okres ciąży. A przecież był to ważny i niezwykle znaczący czas dla mnie, jak i dla mojego Synka. Dzisiaj postaram się opowiedzieć właśnie o tych magicznych 9 miesiącach.
 Wszystko zaczęło się w maju 2013r., ale My ( ja i Mąż ) o istnieniu naszego Maleństwa dowiedzieliśmy się dopiero w czerwcu. Dokładnie 16-tego czerwca, w niedzielę, kupiłam test ciążowy. Już po paru sekundach zobaczyłam dwie kreski! Nie musiałam nic mówić Partnerowi, sam się domyślił. Trudno opisać to, jak bardzo się cieszył. Moim zdaniem był z siebie bardzo dumny. W końcu, Syneczku, Tata jest Twoim głównym twórcą :) Co wtedy myślałam? Byłam w lekkim szoku. Ale głaskam swój jeszcze całkiem płaski brzuch i cieszyłam się, że nareszcie jest ten maleńki okruszek, na którego tak czekałam i którego tak pragnęłam.
 Kilka dni później, 24 czerwca, pierwszy raz zobaczyliśmy Naszą fasolkę na USG. Był to już 7 tydzień ciąży. I dopiero wtedy dotarło do mnie z całą mocą, że będę Mamą! Radość zaczęła się mieszać ze strachem. Zastanawiałam się czy dam radę ? Czy będę potrafiła zając się takim maluszkiem ? Zdarzało się, że z tego strachu ryczałam w poduszkę. Potem okazało się, że to hormony. Tatuś mojego Maleństwa bardzo mi wtedy pomógł. On nigdy we mnie nie zwątpił. Od początku mówił, że damy radę, że będę świetną Mamą i że wszytko będzie dobrze. Uwierzyłam mu i znów się cieszyłam. A po za tym zaczęły się mdłości, częste i dokuczliwe, więc nawet nie miałam siły narzekać :)
Pierwsze zdjęcia z Żabkiem w brzuszku 16.05.2013r.

  Po za początkowymi mdłościami, w ciąży czułam się bardzo dobrze. Nie miałam żadnych specjalnych dolegliwości. Pracowałam do piątego miesiąca. Ciężko było wstawać rano o 6, ale nie chciałam całej ciąży przesiedzieć w domu i tyć :) Tak więc, mimo zmęczenia, codziennie rano wstawaliśmy ( ja, Tatuś i Okruszek) i szliśmy do pracy. Raz w miesiącu jeździliśmy na USG. Uwielbiałam te momenty i czekałam na nie z niecierpliwością. Wspaniale było zobaczyć na monitorze jak w moim brzuchu rośnie maleńki człowieczek :) Na drugiej wizycie Pan doktor powiedział, że będzie córeczka. Cieszyliśmy się, bo jakoś od początku myśleliśmy o naszym Maleństwie, jako o córeczce. Wybraliśmy dla niej nawet imię - Julia. Babcia cała w euforii, bo w końcu będzie taką prawdziwą Babcią, a nie tylko żoną Dziadka. A tutaj na kolejnej wizycie niespodzianka !! Pan doktor zauważył na monitorze " dwie kuleczki i armatkę". Tata oczywiście unosił się 2 metry nad ziemią z dumy, że jednak Syn :) Dziadek szczęśliwy, bo jednak Wnuk :) A ja cieszyłam się nadal tak samo, bo nie była dla mnie ważna płeć. Ważne żeby było zdrowe.



 Jak już się okazało, że będzie chłopiec, zaczęły się debaty nad imieniem. Ja chciałam Kacperka, Mąż chciał Huberta. Spieraliśmy się dość długo i doszliśmy w końcu do wniosku, że będzie Michał, po chrzestnym. I tak miało być, ale .. ale zaczęłam przeglądać imiona jeszcze raz i w oko wpadło mi imię Jakub, Kuba, Kubuś. I już wiedziałam, że będzie Kubuś !! :)


 Syneczek rósł bardzo ładnie i zanosiło się, że będzie dużym chłopakiem. W piątym miesiącu ważył 320 gram. I wtedy brzuch zaczął rosnąć co raz szybciej. Będąc w ciąży, nie widziałam jak szybko się powiększam :) Ale teraz, gdy patrzę na zdjęcia, jestem w szoku ! W ciągu jednego miesiąca mój brzuch stawał się ogromny.
wrzesień 2013r.

październik 2013r.

 Będąc w ciąży nie mogłam doczekać się aż dzidziuś się urodzi. Wyobrażałam sobie jak to będzie fajnie, jak będzie sobie leżał w łóżeczku i gaworzył, potem będzie chodził w chodaku po mieszkaniu . Po porodzie dotarło do mnie jak naiwna jest kobieta będąc w ciąży i jak kompletnie nie ma pojęcia co to znaczy mieć dziecko. Wyobrażając sobie siebie jako matkę, widziałam spokojnego noworodka, który cały czas śpi. Myślałam, że ja będę wszystko robić tak, jak robiłam to będąc w ciąży. Rzeczywistość okazała się być nie co bardziej brutalna. Moim zdaniem każda kobieta w ciąży powinna zostać dokładnie poinformowana o tym, jak wygląda macierzyństwo. DOKŁADNIE !! No ale nie o tym miałam pisać :)

 Największą zmorą z czasów ciąży była zgaga. Miałam ją cały czas. Przez całą ciążę. Spałam na pół siedząco. Nie jadłam nic ostrego, piłam dużo wody. A ona i tak była. Mama mi mówiła, że jak się ma w ciąży zgagę, to dziecko urodzi się kudłate ( znaczy z długimi włoskami ). I u mnie się sprawdziło :) Synek był bardzo kudłaty :):)

listopad 2013r.

grudzień 2013r.

styczeń 2014r. - trzy tygodnie przed porodem
 Podsumowując podobało mi się bycie w ciąży. Jest to naprawdę wyjątkowy czas dla kobiety, ale i dla jej partnera również. Mogłabym chodzić w ciąży nawet dwa lata :) Tylko żeby brzuch nie był aż tak ciężki :-0 Mam nadzieję, że jeszcze przynajmniej raz będę miała okazję przeżywać ten stan. Ale to już muszę przedyskutować z Szanownym Małżonkiem :)

niedziela, 10 sierpnia 2014

Co raz bardziej mobilny maruder

 No więc weszliśmy już w tą drugą część pierwszego roku życia Kubusia. Początki są wyjątkowo trudne. Kuba stał się strasznie marudny, niecierpliwy i nie potrafi usiedzieć w miejscu. Z tego też względu chrzestny postanowił dać nam chodzik, który Kuba miał dostać trochę później. I od wczoraj próbujemy spędzać czas w ten oto sposób. Pewnie wielu pomyśli, że to za wcześnie, że zrobimy dziecku krzywdę. A ja uważam, że większą krzywdę zrobię Kubusiowi, jeśli będę go ograniczać. Synek bardzo dobrze stoi już na nóżkach ( oczywiście z podparciem), więc dlaczego nie pozwolić mu korzystać z tej umiejętności ? Tym bardziej, że Kuba ma z tego ogromną frajdę.




 Od kilku dni Kuba znów zaczął domagać się mleka w nocy. Budzi się koło 2/3, a potem koło 6. W dwie pierwsze noce dałam mu normalnie jeść. Ale doszłam jednak do wniosku, że nie mogę go tak znów uczyć. I teraz, kiedy się w nocy wierci na jedzenie, daję mu wodę. Niestety Kuba jest małym mądralą  i nie da się oszukać. Więc w ciągu jednej nocy wstaję około trzy - cztery razy. Ale będę twarda i dam radę :) Trzy noce już nie jemy. Liczę, że w końcu Kuba przestanie się domagać jedzenia przez sen.
 Jesteśmy właśnie w trakcie przestawiania Kuby na Bebiko 2. Gdy już Nam się to uda, to będę go uczyć pić zwykłe mleko z kartonika 0,5%. A na noc będę dawać Bebiko 2. To takie moje ambitne plany, ale wiem, że Kuba może mi je szybko poprzestawiać ;)



 Mój Syneczek jest ostatnio dosłownie nieznośny. Stał się okropnie marudny. Czasem już nie wiem czym mam go zająć, żeby nie marudził. Zabawki są tylko na 2 minuty. Najlepiej by było jakby Mama cały czas nosiła na rękach. I to na podwórku, nie po domu. Staramy się z Mężem wymyślać mu wiele atrakcji, żeby tylko zajął się czymś na dłużej niż 5 minut. Nie mam pojęcia jakim cudem udaje mi się zrobić obiad, posprzątać czy rozwiesić pranie. Czasem robię to przez dwie godziny, z ogromnymi przerwami, w których mój Synek domaga się wyłącznej uwagi. Wydaje mi się, że to kolejny skok rozwojowy, w którym tematem przewodnik jest lęk separacyjny. Tzn. do Kuby dociera, że On i ja to dwie inne osoby. Że Mama już nie jest przy Nim non stop. Boi się, że wyjdę i już nie wrócę. Dlatego tak mnie pilnuje.



 I nadeszła pora żeby obniżyć łóżeczko. A to dlatego, że Kuba nauczył się już siedzieć, więc teraz uczy się kolejnej rzeczy. A mianowicie wstawać. Gdzie tylko może, łapie się i wstaje. Czy to w łóżeczku przy barierkach, czy na podłodze przy łóżku, czy nawet w brodziku podczas kąpania. Próbuje tak długo, aż w końcu mu się udaje. Strach żeby nie wypadł z łóżeczka na głowę.


 Kuba rośnie tak szybko, że aż mnie to przeraża. Dopiero mając dziecko, człowiek widzi jak szybko płynie czas. Z każdym kolejnym dniem Kubuś jest co raz bystrzejszy, a przy tym co raz bardziej słodki, cudowny i rozkoszny. Mogłabym patrzeć i patrzeć. Rozczula mnie jak próbuje nowych rzeczy i robi to z takim zacięciem na buzi, że wygląda jak duży chłopak. Wszystko jest niezwykle fascynujące i wszystko trzeba dotknąć. I nie zawsze wskazana jest pomoc Mamy. Czasem po prostu chce sam i koniec. A jak Mama chce pomóc, to jest płacz. Więc wolę się nie wtrącać i podziwiam jak się dzielnie męczy ;) I Kocham Go z każdą sekundą bardziej :*


poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Szósty miesiąc. Co już umiem :)




Mamo, ale ja nie chcę!!
Szósty miesiąc życia to taki przełomowy moment. Dziecko w tym okresie staje się dużo bardziej samodzielne, ciekawskie i ruchliwe. To właśnie teraz można dostrzec jaki charakterek będzie miało dziecko. Szczerze mówiąc, to ja mam z tym problem. Mój Syn jest jeszcze w tym temacie bardzo rozchwiany. Ale jednego mogę być już pewna, będzie niezwykle uparty! Bo jeśli On czegoś nie chce, to nie i koniec! I Ty Mama możesz sobie mówić, Jego to nie interesuje.













 .
Tak stoję sobie :)

  Kubunio jest bardzo silnym chłopcem. I niestety bardzo często da się to odczuć na własnej skórze - DOSŁOWNIE ! Ulubioną zabawą mojego Smyka jest poznawanie twarzy Mamy i Taty. Polega to na szczypaniu, drapaniu i dłubaniu w okolicach oczu, nosa i ust. A szarpanie za włosy to już całkiem cudowna sprawa. Szczególnie u Mamy. Ale Kuba swoją siłę okazuje także na inne sposoby. Mały siłacz uwielbia stać na własnych nogach i potrzebuje do tego tylko podparcia pod plecy, żeby nie upaść. Stoi o własnych siłach. Nie wiem czy to dobrze, czy nie, ale najważniejsze, że Szkrab ma z tego frajdę.










 W kwestii jedzenia, Kubuś jest rewelacyjnym dzieckiem. Je wszystko i to w każdej postaci. Najbardziej lubi jeść to, co akurat Rodzice mają na talerzu. Więc staram się gotować takie obiady, żeby Kubuś mógł jeść je z Nami. Martwi mnie tylko to, że Kuba odmawia co raz częściej mleka. Wiem, że w mleku zawiera się wszystko to, co dziecku jest potrzebne do prawidłowego rozwoju. Kuba mleko je tylko 4 razy dziennie, a jedna maksymalna porcja to 130 ml. mleka. Staram się dawać mu jogurty i inne produkty, które zawierają wapń. Bo przecież zaczynają wychodzić ząbki, więc wapń jest potrzebna.




  Zęby idą. Idą, idą, ale wyjść coś nie mogą. Męczą, bolą, swędzą. Wszystko co znajduje się pod ręką Żabka, trafia do buzi.Nie ważne czy jest to zabawka, ręka Mamy/Taty, packa na muchy, czy barierka łóżeczka. Wszystko jest dobre, byle podrapało i ukoiło ból. Ostatnio ulgę niosą stópki, które Kuba z zapałem zajada. 




 Od momentu skończenia przez Myszka pięciu miesięcy Kuba przesypia całe noce bez jedzenia. Jest to 9-10 godzin. Czasem zdarzy się, że marudzi przez sen, więc biorę butle i biegnę do Niego, a On wypija 50-60 ml. i śpi dalej. Czyli raczej miał ochotę się napić, nie jeść. Muszę się tego nauczyć. Chodzę raczej wyspana. W ciągu dnia Misio śpi 2-3 razy po godzinie. Niewiele. Ale im jest starszy, tym więcej czasu potrafi spędzać sam, bawiąc się zabawkami, piszcząc, oglądając bajki, albo kombinując. 












Podsumowanie


  Kubuś waży 8500 gram, mierzy 68 cm. Potrafi siedzieć samodzielnie bez podparcia, stoi podtrzymywany, uśmiecha się do wszystkich, śmieję się w głos, wybucha radością (szczególnie na widok Taty), chwyta w rączki zabawki ( i nie tylko).


Od Kubusia: 

 Mam już pół roku. Rodzice mówią, że jestem dużym i silnym chłopcem. Może dlatego, że tak mocno ich ściskam jak się razem bawimy w poznawanie twarzy. Ostatnio Mama posadziła mnie na łóżku, żebym się pobawił, i podłożyła mi pod plecki poduszkę, ale tylko mi przeszkadzała, więc ją wyrzuciłem i usiadłem bez niej. Mama i Tata zaczęli się śmiać, cieszyć i bić mi brawo. Nie rozumiem o co im chodziło, ale też się śmiałem. Od jakiegoś czasu Mamusia daje mi różne pyszności do jedzenia. Są super !! A jedzenie łyżeczką to sama frajda. I można podrapać swędzące dziąsła. Od jakiegoś czasu umiem łapać zabawki w rączki i wcale mi z nich nic nie wypada. Super ! Mogę się bawić tak długo, aż mi się nie znudzi. Jednak najbardziej lubię jak mnie Tatuś postawi na nóżkach. Wtedy mogę sobie wszystko dookoła dokładnie obejrzeć. Jakiś czas temu Rodzice zabrali mnie do takiej fajnej dziewczynki Oliwki. I byliśmy też na zabawie. Mamusia postawiła mnie tam na nóżkach i mogłem tańczyć. Ostatnio poznaję dużo fajnych Dzieci. 


Z kuzynem Dawidkiem :)


4. dzień życia

6. miesiąc życia