Za nim zacznę pisać mam prośbę do Ciebie, mój Syneczku. Jeśli kiedykolwiek będziesz czytał tego bloga, dzisiejszy post, proszę Cię pomiń. Matka pisząc go jest niezwykle wzburzona, oburzona i mogą tutaj paść niecenzurowane słowa. Więc Skarbie przejdź dalej ;)
Każda kobieta zachodząc w ciążę nie jest w pełni świadoma na co się pisze. Już będąc w ciąży słyszymy zewsząd dobre rady na temat porodu, karmienia i wychowania. Oczywiście wtedy zgadzamy się na wszystko potulnie, no bo przecież to takie oczywiste, że urodzimy naturalnie (jak na kochającą matkę przystało), karmić będziemy piersią (bo to takie przyjemne, proste i pokazuje jak bardzo nasze dziecię kochamy), a wychowywać będziemy bez krzyków, nerwów, cierpliwie i z uśmiechem na twarzy (bo przecież takie maleństwo to tylko śpi i je). I piszę to z całkowitą świadomością, na własnym przykładzie. Tak, tak właśnie myślałam jak byłam w ciąży. Do tego dochodziło jeszcze uparte przekonanie, że moje dziecię nie będzie używało pieluszek jednorazowych, a tylko i wyłącznie pieluszki tetrowe, które każdego wieczora będę sumiennie wygotowywać. A jak mi razu pewnego sąsiadka (matka czwórki dzieci) powiedziała, że jeszcze mi się odechce i przeproszę pampersy, to się obraziłam. Bo przecież co ona tam wie? A teraz latam co dwa tygodnie do Biedronki po Dady rozmiar 3 :)
Dzisiaj, będąc mamą już pół roku, widzę jak głupio wtedy myślałam. Co prawda urodziłam mojego Synka naturalnie i jest to jedna, jedyna rzecz, która zbliża mnie do statusu bycia Matką Polką. Rodziłam 14 godzin!, poród był ciężki i po 12 godzinach krzyczałam, że mają mi zrobić cc. Nie zrobili. Dałam radę i jestem z siebie dumna, ale nie widzę powodu, żeby potępiać przy tym matki, które urodziły swoje dzieci przez cc. A nawet troszkę im zazdroszczę :)
Karmię mojego Synka MLEKIEM MODYFIKOWANYM (wyrodna ja). Zaraz po porodzie chciałam karmić piersią, próbowałam, ale nie wychodziło.Więc dałam spokój. Bezsensu było męczyć siebie i dziecko, które nie chciało/nie potrafiło pić z matczynej piersi. Ile to razy potem musiałam się tłumaczyć "dlaczego nie karmię piersią? przecież to najlepsze i najzdrowsze dla mojego dziecka?". I wiecie co? Ja głupia, mając łzy w oczach, tłumaczyłam się jak to moje dzieciątko miało problem ze złapaniem sutka i zbyt obfitym wypływem mleka. Tłumaczyłam i tłumaczyłam .. a na koniec i tak słyszałam "co z Ciebie za matka? jak tak można dziecko krzywdzić?" Moje dziecko ma aktualnie sześć miesięcy (trochę ponad) i jak do tej pory (odpukać w niemalowane) ani razu nie był chory. Po za zwykłym katarem, który złapał od starszego kuzynostwa. Rozwija się prawidłowo. Nie jest otyły, waży 8570 gram. Więc, drogie doradczynie, a szczególnie jedna starsza Pani, która najbardziej zapadła mi w pamięć (po jej komentarzach na temat mojego karmienia o mal w depresje popadłam), proszę mi powiedzieć, gdzie ta krzywdą, którą niby mojemu dziecku wyrządzam?!
Jak wychowuję moje dziecię? Myślę, że najlepiej na świecie. I nie jest to oczywiście to książkowe najlepiej, tylko moje, wyłączne, osobiste najlepiej. Mój Synek jest szczęśliwy, radosny, pogodny i chętny do nauki nowych rzeczy. Gdyby działa mu się jakakolwiek krzywda to był by taki, jaki jest? Raczej nie. Powszechnie uważa się, że jeśli dziecko kiedykolwiek spadło np. z kanapy, tzn. że matka się nim w ogóle nie zajmuje i MOPS powinien się zająć taką matką. Mój Syn spadł z łóżka. Raz, ale spadł. Stałam dosłownie metr od niego i odwróciłam się na sekundę, a on i tak spadł. Jeśli jest na tym świecie matka, której dziecko nigdy nie spadło z czegokolwiek, nie nabiło sobie guza potykając się o cokolwiek, to naprawdę OGROMNE GRATULACJE. Po tym, jak moje dziecię spadło z łóżka i opowiedziałam o tym mojej mamie, usłyszałam, że powinnam na niego bardziej uważać! Jednak kilka dni później przeprosiła. Dlaczego? Bo będąc pod jej opieką Kuba również próbował "latać". Czyli nie tylko matki są wyrodne? Babcie też? Czy po prostu każdemu może się zdarzyć?
Jestem matką, której czasem brakuje cierpliwości do swojego dziecka. I mam do tego prawo. Bo jak są takie dni, że ciągle wszystko jest źle, kiedy Ty stajesz na głowie, a dziecko i tak płacze, to nie da się nie stracić cierpliwości. Na szczęście ja w takich momentach mogłam liczyć na męża ( dziękuję :* ). Oczywiście miałam potem wyrzuty sumienia, że pomyślałam sobie, że nie chcę mojego dziecka, że mam go dosyć. Ale kto nie miałby dosyć po 2- godzinnym maratonie płaczu? Kocham mojego Synka najbardziej na całym świecie i wiem, że to co myślę w takich momentach, to tylko wyraz mojej czasowej bezsilności, która zaraz minie i znów będę się zachwycać jakiego to mam najwspanialszego i najgrzeczniejszego Syneczka na świecie :)
Jest jeszcze jeden temat, o którym chciałam koniecznie napisać. Otóż moje dziecko używa chodaka !! (wyrodna ja) Kuba bardzo szybko nauczył się trzymać na własnych nóżkach i nie było mowy o siedzeniu, a co dopiero o leżeniu. Chciał być tylko na nóżkach. Więc zastosowaliśmy chodzik. Moje dziecko jest szczęśliwe, kiedy spędza czas właśnie w tym strasznym potworze. Zarówno ja, jak i czwórka mojego rodzeństwa, uczyliśmy się chodzić w chodakach i żadne z nas nie jest kalekie, krzywe czy też w jakiś inny sposób upośledzone. Więc mam zamiar dalej "robić krzywdę" mojemu Synowi i pozwalać mu spędzać pół godzinny dziennie w chodaku.
A teraz potępiajcie matkę wyrodną, co to piersią nie karmi i dziecku z pełną pieluchą pozwala latać :) A Wy, świeże mamusie, nie patrzcie na to, co robią i mówią inne mamy, te "bardziej doświadczone". Patrzcie na to, co podpowiada Wam serce, bo to właśnie tam jest wszystko to, co Waszym maleństwom najbardziej potrzebne - Wasza bezgraniczna miłość. Jeśli nie chcecie/nie możecie rodzić naturalnie, nie róbcie tego. Poród przez cesarskie cięcie też moje być wyjątkowym przeżyciem. Jeśli nie chcecie/nie możecie karmić piersią, nie róbcie tego na siłę. Nie pomożecie tym ani sobie, ani maleństwu. A możecie zaszkodzić. Wy będziecie wiecznie sfrustrowane i zmęczone (a to już tylko parę kroków do depresji), a Wasze dziecko będzie głodne. Powodzenia :)
WYRODNA MATKA :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz