środa, 28 stycznia 2015

Pierwsze kroki :)



 Pierwsze samodzielne i całkiem poradne kroki miały miejsce 12 stycznia. Wcześniej coś tam próbował, ale nie za bardzo wychodziło. Aktualnie zasuwa jak mały samochodzik :)









 A więc kolejny etap w życiu mojego Syna rozpoczęty. Etap ten już na samym początku jest niezwykle emocjonujący dla mnie i dla Niego. Wymaga ode mnie ogromnej koncentracji, cierpliwości i wytrwałości psychicznej oraz fizycznej. Bo przecież trzeba za Nim biec, gdy idzie nie tam, gdzie powinien, trzeba też umieć nie przejmować się kolejnym nabitym guzem. Z jednej strony cieszę się, że już chodzi, że nie trzeba Go nosić, że sam potrafi pójść tam, gdzie chce. Ale z drugiej strony jestem przerażona, bo On jest 1000 razy szybszy ode mnie, bo nie zawsze nadążam, bo guzy są teraz na porządku dziennym. Mimo wszystko jestem z Niego dumna :)

niedziela, 4 stycznia 2015

11 miesiąc życia

 11 miesięcy, czyli jeszcze chwila i będzie roczek. Kiedy to zleciało? Nie mam pojęcia. Przecież dopiero co Go do domu przywieźliśmy! Pamiętam jak Go rozebrałam pierwszy raz na przewijaku, a On mnie osiusiał. Jakby to było miesiąc temu, a nie jedenaście.




  Kuba rośnie i jest co raz mądrzejszy, a przy tym co raz sprytniejszy. Wie, jak wymusić na Rodzicach żeby dali to, czego nie wolno. Radzi sobie sam jak tylko może, włazi wszędzie, nawet Rodzicom na głowy :) Interesuje Go wszystko co się dzieje dookoła. Zabawki są fajne, ale już tylko na krótki czas, ciekawsze są drzwiczki od szafek i sama zawartość szafek, wszystko co stoi na półce jest fajne i musi być zrzucone, Mamy papcie są nadal super, bramka odgradzająca przedpokój od kuchni służy do wspinaczki, a wszystkie drzwi znajdujące się w domu do trzaskania. 




 Jeśli by ktoś mnie zapytał w tym momencie czy Kuba chodzi, to szczerze nie wiedziałabym co odpowiedzieć. Otóż przy meblach, Mamie, Tacie czy innych przeróżnych stworach, których można się złapać, Kuba chodzi trzymając się jedną ręką i robi to bardzo sprawnie. Do niedawna na małych odległościach tj. od Mamy do Taty, od pufy do łóżka, puszczał się i szedł sam, ale pupa mu się chwiała. Przedwczoraj sam przeszedł ode mnie do pufy i z powrotem. Jednak teraz, gdy Go poproszę, żeby przeszedł, to nie chce. Więc nie wiem czy chodzi, czy raczej przechadza się :) 






 Rozmawia dużo i nawet czasem zrozumiale. Gdy ktoś wyzywa, On też wyzywa, gdy ktoś krzyczy, On też krzyczy, gdy jest cisza, On nadal krzyczy i wyzywa :) Tak już ma, musi Go być wszędzie słychać, Mówi "Mama" na Mamę, "Tata" na Tatę i wiele innych rzeczy, "hrhr" na coś, co jest gorące, "bebe" na Mamę, jak czegoś nie pozwala i "nienienie" jak czegoś nie chce, przy czym energicznie macha głową.





 Zębów ma cztery sztuki, dwie górne i dwie dolne jedynki. Gryzie nimi wszystko jak szalony, zaczynając od kanapki, kończąc na Mamy ręce. Szły długo, nerwowo i głośno, ale w końcu wyszły. Pora na kolejne. Matka gotowa (chyba). 


 Noce przesypia całe, raczej spokojnie ( jeśli nic snu nie zakłóca). Zazwyczaj zasypia koło 22 i wstaje przed 10. W ciągu dnia ma dwie drzemki, pierwsza koło 12 (godzinka), druga około 15 - 16 (dwie godzinki). 



 Co je? To co Rodzice. Na śniadanie około godziny 6 wypija 180 ml. mleka (tylko Bebiko, innego nie toleruje ostatnio), około 11 owoce zalane jogurtem/ jajecznica/ parówka, 14 obiad ( przeważnie to, co Rodzice jedzą). Około 17 jakiś owoc, batonik albo chrupki, na kolację jajko/ parówka/ kanapka. Przed spaniem czasem wypija 180 ml. mleka, ale nie koniecznie. Moim zdaniem je w miarę ( choć mógłby więcej).





                                                                  Podsumowanie: 

 Kuba waży 11 kilo, długi jest na 81 cm. Potrafi zasuwać jak samochodzik na czworakach, próbuje chodzić na dwóch nogach, je samodzielnie to, co można do ręki wziąć, wstaje bez żadnych problemów, kucanie, wstawanie i klęczenie to dla Niego chleb powszedni, woła Mamę, Tatę i innych za pomocą zwrotu "Eee", pije samodzielnie z butelki, daje buzi, co zazwyczaj kończy się ugryzieniem. Zębów ma cztery sztuki. Robi kosi kosi, papa, pokazuje jaki jest duży, tańczy, gdy tylko usłyszy muzykę, przybija piątkę, gdy coś jest gorące, to mówi na to "hrhr".

I jak zwykle rośnie ZA SZYBKO.








piątek, 2 stycznia 2015

2014 - 2015 !

 Rok 2014 zaczynałam jako przyszła Matka w ósmym miesiącu ciąży. Przygotowywałam się do roli Mamy i niecierpliwie czekałam na narodziny mojego pierworodnego. I to właśnie do Jakuba należał cały ubiegły rok. To Jakub był tą małą iskierką, która rozpalała wszystkie uczucia we mnie, jako młodej Mamie. Emocji w 2014 był ogrom, od wielkiej radości po niewyobrażalny strach, strach o maleńką istotkę, za którą jest się w pełni odpowiedzialnym.

2 tygodnie przed porodem - styczeń 2014


 Rok 2015 zaczynam jako Mama 11 -nasto miesięcznego chłopca, który prawie chodzi i gada jak najęty. który burzy zbudowane przez Tatę zamki z klocków, który woła "Mama" i "Tata", który jest największą radością pod słońcem.

styczeń 2015

 Jednym z moich noworocznych postanowień na rok 2014 było, żeby być wspaniałą Mamą dla mojego Synka. Czy się udało? Myślę, że tak. Jednym z moich noworocznych postanowień na rok 2015 jest, żeby mimo wszystko być jeszcze lepszą Mamą dla mojego Synka.

 Niesamowite jest to, jak w ciągu jednego roku, w ciągu 365 dni dziecko potrafi się zmienić. Z trzy i pół kilogramowego zawiniątka, które potrafiło tylko płakać, jeść i spać, wyrósł jedenasto kilogramowy chłopiec, który sam je, sam pije, sam się bawi, sam się do mnie przytula, sam się przemieszcza i komunikuje się ze mną na wiele innych sposobów po za płaczem. Dla mnie jest to niesamowite !!

 Rok 2014 był rokiem cudownym, pełnym nigdy wcześniej nie znanych mi uczuć, wrażeń i sytuacji. Był to rok pierwszych razów Kubusia, ale także i naszych, moich i Tatusia. Otóż pierwszy raz mieliśmy możliwość poznać smak rodzicielstwa. Pierwszy raz poczuliśmy, że można kochać kogoś bezinteresownie, bezgranicznie, bezterminowo i to z taką siłą, jakiej się po sobie nie spodziewaliśmy. Pierwszy raz doznaliśmy uczucia śmiertelnego strachu, jakim jest strach o własne Dziecko, strach o to, że może się coś stać, że może Go tak po prostu zabraknąć z dnia na dzień. Pierwszy raz doznaliśmy uczucia przepełniającej radości, kiedy Kubuś się uśmiechnął. Aż wreszcie pierwszy raz doznaliśmy uczucia wzruszenia, kiedy Kubuś zrobił coś po raz pierwszy. Wszystkie te uczucia są wpisane w zawód Rodzic i mam wrażenie, że ile razy byśmy tymi Rodzicami nie byli, tyle razy tak samo mocno będziemy to wszystko przeżywać.




 Mam nadzieję, że rok 2015 będzie obfitował w tak samo dużo uczuć jak rok ubiegły. Czego sobie i Wam wszystkim życzę z całego serca.