Witam!
Tak więc jak już napisałam w tytule, dnia 4 lutego br. przyszedł na świat mój pierworodny i wyczekiwany Syn :) Waga urodzeniowa mojego Wielkoluda to 3480 gram, a długość to 56 cm. Oj ciężko miałam go urodzić, trwało to prawie 13 godzin, ale udało się !! Co pamiętam z porodu? Hm.. , niewiele. Cała akcja zaczęła się 3 lutego o godzinie 17:00. Wróciłam do domu z zakupów z moim Mężem. Kupiliśmy ręcznik, szczoteczkę do włosów i kilka innych drobiazgów dla mojego Maleństwa (wtedy jeszcze przyszłego :) ). No i po powrocie z tych zakupów zaczęłam odczuwać co raz mocniejsze i częstsze skurcze, były one do wytrzymania, jednak ich częstotliwość spadła do co 5 minut, a to oznaczało, że dzidziuś zaczyna się pchać na świat. Pędem zebrałam się do kupy i razem z Mężusiem moim pojechaliśmy do szpitala. Co ja mówię pojechaliśmy, popędziliśmy !! Dosłownie. Mój zazwyczaj spokojny i opanowany Mąż pędził do szpitala z zawrotną prędkością, jadąc cały czas lewym pasem drogi. W sumie nie dziwię mu się, ponieważ gdy tylko wsiadłam do samochodu, bóle się nasiliły i podczas jazdy już płakałam z bólu.
Po dotarciu do szpitala zostałam podłączona pod KTG i leżałam tak pół godziny. Potem razem z moim Mężem zostaliśmy oddelegowani do specjalnego pokoju, w którym mieliśmy czekać na początek porodu. Porodu rodzinnego oczywiście :) Czekaliśmy na powiększenie się rozwarcia, bo mimo potężnych i częstych skurczy / ów ( :) ) rozwarcie nadal było tylko 4 - tero centymetrowe, a jak wiadomo powinno być na 10 cm. Około północy zostałam "przetransportowana" na porodówkę i liczyłam na to, że zaraz zobaczę mojego Syneczka. Bóle w tamtym momencie były już co minutę i no nie dało się ich nie odczuć.
Kolejny etap porodu pamiętam jak przez mgłę. Byłam tak zmęczona, że przysypiałam. Budziły mnie co raz silniejsze bóle. Jednak jeszcze nie czułam parcia mojego Maluszka. Dopiero o 6 nad ranem się zaczęło. I już pół godziny później na mojej piersi leżał mój Skarb :)
Mój Mąż oczywiście przez całą noc był przy mnie, za co bardzo mu dziękuję i podziwiam ;)
Co czułam jak zobaczyłam mojego Syna? No na pewno ulgę :) A tak poważnie to jest to uczucie nie do opisania. W tym momencie zapomina się o całym bólu, który przeżywało się przez kilka poprzednich godzin. Tatuś mojego Kubusia jak zobaczył Synka to się wzruszył :) Mówię Wam, wspaniały widok :) Dorosły i silny mężczyzna pochyla się nad noworodkiem, który oczywiście krzyczy w niebo głosy, i płacze ze szczęścia :)
A tak mój Synuś krzyczał :)
A oto kilka zdjęć z pobytu w szpitalu :
Aktualnie mój Synek ma prawie 7 tygodni. No i wygląda teraz tak:
Jest bardzo dużym chłopcem, waży około 6 kg. Jak na razie jest zdrowy i pogodny. Od czasu do czasu zdarzają się bóle brzuszka (kolka), ale jakoś sobie z nią dajemy radę, Mama ma kilka sposobów, które działają.:) Niestety nie karmię Kuby piersią, nad czym bardzo ubolewam, bo było to bardzo miłe zajęcie. No ale mój Synek dostaje bardzo smaczne mleczko z proszku i zajada je z apetytem.
Mamy już za sobą pierwszy świadomy uśmiech Jakuba. Do tej pory zdarzało mu się uśmiechać przez sen, więc raczej nie świadomie. Ale teraz już co raz częściej uśmiecha się podczas "rozmowy" z mamą, gdy mama mu śpiewa (pewnie się ze mnie nabija :)) i w czasie karmienia też.
To tyle na dziś. Będę się starała zaglądać tutaj jak najczęściej i pisać co u nas, o ile Kuba mi na to pozwoli. Nie da się ukryć, że jest on niezwykle absorbującym maluchem :)
A na koniec zdjęcie rodzinne: